
15 października, 2018
KULT NA CO DZIEŃ
Pojęcie jakim jest “kult” niezwykle mnie intryguje. Nawet nie myślę tutaj konkretnie o magicznych, satanistycznych sektach. Nie. Picie krwi kotów i składanie baranków w ofierze mnie nie interesuje. Dużo bardziej mnie interesuje jak wiele istnieje w świecie zachować i środowisk “kultopodobnych”, w które sami chętnie się ślepo angażujemy.
Czym jest kult?
Zanim zaczniemy rozważania warto ustalić założenia. W kontekście tego tekstu będziemy rozpatrywać kult jako: “ogół fanatycznych czynności i obrzędów religijnych będących zewnętrznymi przejawami tej czci”. Oznacza to, że będziemy się przyglądać zbiorom zachowań, oddawania bezkresnego szacunku i uwielbienia wobec pewnych ideologii, osób lub grup. Jednak porzucę słowo “religijny”, albowiem w moim mniemaniu kult nie musi mieć takowego charakteru. Oczywiście może mieć wydźwięk duchowy. Jednak powiedzmy sobie szczerze. Jakbym miał się skupiać na ekstremalnym oddawaniu czci różnym bogom to:
- Musiałbym wejść w głębsze rozważania nad sensem i przekazem określonych religii, a jeszcze mi życie miłe.
- Bezkresne oddawanie czci jest w pewien sposób wpisane w istotę religii, więc nie widzę głębszego sensu w rozprawianiu o wierze.
Jednak kult możemy zauważyć wszędzie. W domu, w telewizji, w Internecie. Niezdrowy (moim zdaniem) fanatyzm możemy dostrzec każdego dnia i chciałbym się na chwilę zatrzymać i przedyskutować gdzie widzę go najwyraźniej. Możliwe, że niektórzy z Was należą do jednego z tych “kultów” dlatego zachęcam podczas czytania mojego artykułu do otwartego umysłu
“Jarosław Polskę zbaw!”
Jeśli mówimy o kulcie codziennym to musimy powiedzieć kilka słów o polityce. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach gdzie polaryzacja społeczeństw spowodowana różnymi poglądami politycznymi staje się coraz bardziej widoczna. Pewnie każdy chętnie wskaże palcem na partię rządzącą, aby wytknąć te wszystkie “stare komuchy” i “moherowe babcie” jako przykład kultu i zdecydowanie się z Wami zgodzę. Wokół środowiska Prawa i Sprawiedliwości dryfuje pewna “kultowa” aura. Jednak czy oni jedyni są winni tym “grzechom”? Nie!
Polityka jest w tym momencie obszarem zamkniętych umysłów. Ponieważ jedna strona robi się coraz bardziej fanatyczna, druga musi odpowiedzieć w tak samo ekstremalny sposób. Weźmy dla przykładu case ostatnich wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych gdzie toczyła się walka pomiędzy Donaldem Trumpem, a Hillary Clinton. Przez długi czas słyszałem, że to wobec obecnie urzędującego prezydenta powstawał efekt kultu. Te “stare białasy” uwierzyłyby we wszystko co republikanin by im wcisnął. Traktują go jak Boga w momencie gdy jest on dla reszty uosobieniem zła.
Jednak moim zdaniem poplecznicy Hillary Clinton nie byli wcale lepsi. Wystarczy spojrzeć na noc wyborczą. 10 listopada 2016 roku na ulice Portland wyszedł elektorat demokratów protestując przegraną ich kandydatki demolując przy okazji całe miasto. Ten okaz ślepej wiary w Clinton i niemalże ekstremalne wyidealizowanie jej osoby i niemożność pojęcia tak prostego faktu jak “no kurcze. Mój kandydat przegrał” kosztował miasto ponad PÓŁTORA MILIONA DOLARÓW.
Kultura kultu w polityce jest niezwykle popularna. Wiara w każde słowo jakie nasz ulubiony polityk powie. Przyjmowanie wszystkiego co nam ogłosi bez podważenia jego słów. Myślę, że warto zaakceptować fakt, że po każdej stronie barykady jest pełno fanatyków. Oczywiście – jedni są bardziej widoczni. Jednak słowa niektórych polityków i komentatorów politycznych, że “ta druga strona jest pełna fanatyków” ignorując jednocześnie swój własny kult, który świadomie stworzyli na swoje potrzeby, traktuję jako czysto sofistyczną dywagację.
“Słuchaj! Mam dla Ciebie super okazję życia! Chcesz wiedzieć więcej? Pisz na priv”
Nie będę ukrywać, że system marketingu wielopoziomowego uważam za niezwykle interesujący. Posiadający niesamowity potencjał w przyszłości i mam na tyle duże zaufanie do organów sprawiedliwości na całym świecie, że mogę z czystym sumieniem postawić tezę, iż nie jest to nielegalne oszustwo opierające się na piramidzie finansowej. Powiem więcej. Korzystałem z produktów niektórych firm MLMowych i muszę stwierdzić, że wiele z nich jest naprawdę dobre.
Jednak zwiedziłem wystarczająco dużo firm opierającej się na modelu Multi Level Marketing, żeby doskonale zrozumieć dlaczego istnieje w społeczeństwie niechęć do tego typu organizacji. Jednym z nich jest właśnie kultura kultu otaczająca te firmy. Co fabryka da, to musi być cudowne. Wiara, że Twoje produkty są najlepsze na rynku nie jest zła. Jednak ślepe uważanie, że Twoje produkty są O WIELE lepsze niż cokolwiek u konkurencji, a do tego te produkty są tak cudowne, że praktycznie nie mają wad, a także uważanie ich za twór absolutny…. No tu już się zaczynają problemy.
Stawianie swojej firmy na magicznym piedestale, nie zauważanie żadnych wad, ślepe spojrzenie na przedstawicieli organizacji, wręcz ignorancja wobec świata zewnętrznego i produktów jakie znajdują się na rynku sprawia, że wiele osób postrzega to zjawisko jako kult (niemalże religijny). Do tego w momencie wytknięcia pewnych niezgodności lub błędów w wielu przypadkach usłyszy się jedno słowo: “hejter” co ucina jakąkolwiek debatę i możliwość wymiany poglądów.
Nie mówię, że każda osoba prowadząca działalność w MLMie automatycznie jest członkiem kultu. Jednak zachęcam do autorefleksji na ten temat. Czy przypadkiem pewność siebie i wiara w produkty nie przemieniła się w arogancję i bezgraniczne czczenie siły wyższej, którą w tym przypadku jest “firma-matka”.
Stan
Fenomen idealizacji celebrytów jest niezwykle powszechny. Ślepe czczenie poszczególnych postaci życia publicznego można obiektywnie zatwierdzić za toksyczne, więc myślę, że nie trzeba nad tym tematem się rozpisywać zwłaszcza, że w Internecie wiele osób strzela sobie w kolano od samego początku samym nazewnictwem. Jeśli nie wiecie w świecie social media kiedy jest się czyimś gigantycznym (wręcz fanatycznym) fanem, przybiera się przydomek stana. Mimo, że jest to rzeczownik, istnieje także w postaci czasownika np. “I stan Ariana Grande. I love her sooooo much“. Także określenie “to stan” oznacza bezgraniczne uwielbianie kogoś.
Jednak warto poznać historię tego określenia, z którego wielu młodych ludzi nie zdaje sobie sprawę. Nazwa “Stan” pochodzi z piosenki Eminema o tym samym tytule. W utworze Marshall Mathers opisuje sytuację jednego ze swoich ekstremalnych fanów. Pewnie domyślacie się jak miał na imię. Jednak ukazana tam historia jest niezwykle mroczna. Okazuje się, że Stan zrobiłby dla Eminema wszystko. Przefarbował włosy na jasny blond, upodobnił się do artysty, wywiesił pokój plakatami z wizerunkami rapera, ale poszedł też o kilka kroków za daleko, a mianowicie doszedł do samookaleczenia, obsesyjnych zachowań w celu poznania Eminema i wielu innych. Historia kończy się momentem, w którym Stan pod wpływem alkoholu, z powodu obsesji na punkcie muzyka, postanawia odebrać sobie życie wjeżdżając samochodem z mostu do jeziora zabijając przy tym swoją ciężarną dziewczynę, którą uwięził w bagażniku samochodu. Zachęcam do obejrzenia poniższego teledysku.
Także wręcz Z DEFINICJI I POCHODZENIA OKREŚLENIA można łatwo stwierdzić, że bycie “Stanem” jest toksyczne i podporządkuje się pod traktowanie celebrytów w sposób podobnych do kultu.
Rozwój osobisty
Ok. Czas “nasrać” na własny trawnik. Niestety.
Obserwując różne konta osób z branży rozwoju osobistego zauważam, że wiele osób nawet się nie zastanawia co dany “autorytet” w danym momencie pisze, mówi lub robi. Po prostu przyjmują do siebie każdą “prawdę” jaką usłyszą. Widać to po komentarzach pod postami motywatorów, coachów i trenerów mentalnych.
” O mój Boże! Jesteś cudowna! Prawdziwa inspiracja.”
“Jak zawsze mówisz całą prawdę. Jesteś cudownym człowiekiem”
“Jesteś najlepszą osobą jaką znam. Twoje słowa przemawiają do mojej duszy”
Nie ma niczego złego w tym, żeby się kimś inspirować. Nie ma w tym niczego złego, aby mieć swojego “bohatera”. Też nie ma nic złego, żeby pisać takie komentarze. Jednak warto zauważyć pewną zależność, którą pięknie opisuje Jan Twardowski:
W życiu jest najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle.
Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze.
Możliwe, że jest to mój wewnętrzny cynizm, ale kiedy osoby z tysiącami polubień na Facebooku otrzymują tylko i wyłącznie komentarze pozytywne, żadnego sprzeciwu, żadnej konstruktywnej krytyki, zero hejtu to…. zaczynam mieć podejrzenia.
Ostatnio pisałem o zjawisku hejtu i opowiadałem, że głosy negatywne sprawiają moim zdaniem wrażenie autentyczności, a blokowanie “hejterów” tylko wzmacnia wydźwięk fałszywego i przesadnego optymizmu. Z tego właśnie powodu patrzę na te NIESAMOWITE komentarze z nieco przymrużonym okiem. Dzieje się tak, ponieważ brak krytyki powoduje zastój w rozwoju. Swego rodzaju klęska urodzaju, w której ciężko jest coś rozwijać, a w tym przypadku siebie, kiedy wszyscy piszą o “perfekcji”.
Proszę państwa. Branża rozwoju osobistego to niestety kult, w którym czci się zwykłego człowieka. Przyjmuje się wszystko co ten człowiek powie bez kwestionowania prawdziwości przekazu jaki głosi. Kult, w którym rządzi motywacja, praca nad sobą i pozytywne myślenie. Zdajmy sobie sprawę, że niestety niektóre osoby potrafią także wykorzystać sposobność jaką daje bycie obszarem zainteresowania swojego prywatnego kultu w celach zarobkowych.
Wada kultu
Czy polityka jest zła?
Nie! Warto śledzić politykę, mieć swoich przedstawicieli w sejmie, posiadać własne poglądy i głosować na ulubionych kandydatów.
Czy MLMy są złe?
Nie! Podziwiam pracę i zaangażowanie członków tych firm i uważam, że są bardzo często niesprawiedliwe osądzani mimo ich przyjaznych intencji i sam jestem fanem niektórych firm tego typu.
Czy bycie fanem jest złe?
Nie! Warto mieć swoich idoli. Autorytety potrafią zmienić nasze życie i sam posiadam kilku, którzy inspirują mnie swoimi działaniami.
Czy rozwój osobisty jest zły?
Nie! Moim zdaniem jest bardzo ważny i szanuję/podziwiam każdego kto działa w tym biznesie, a także jestem wdzięczny za ich fanów, którzy chcą zmieniać swoje życie na lepsze?
“NO TO O CHOLERĘ CI Z TYM WSZYSTKIM CHODZIŁO?”
Przyznam się, że w kilku momentach musiałem stać się pewnego rodzaju adwokatem diabła, aby Wam przedstawić pewien tok rozumowania.
To ja może wyjaśnię na czym według mnie polega kult.
Dla mnie “kult” jest zjawiskiem kiedy osoby podążające za jakąś ideą/jakimś człowiekiem przyjmują wszelakie poglądy bez większej analizy i ślepo wierzą, że ich prawda jest prawdą ostateczną. Największym zagrożeniem tego zjawiska jest nieświadome pozbawienie się myślenia konstruktywnego.
Osobiście nazwałbym się cynikiem pozytywnym. Oznacza to, że z założenia podważam każdą ideologią jednocześnie każdej ideologii dając szansę. Rozkładam na czynniki pierwsze i podważam nawet taki sposób myślenia, za którym ja sam podążam. Robię to ponieważ uważam, że żaden tok myślenia nie jest idealny i każdy zasługuje na zwątpienie i refleksję nad prawdziwością danych informacji. To mnie zmusza do myślenia krytycznego dzięki czemu ufam sobie, że na wiele problemów potrafię spojrzeć w sposób racjonalny, spokojny i opanowany. To w jaki sposób ja myślę nie zależy od tego, czy ktoś inny nagle zmieni zdanie na jakiś temat.
W moim rozumieniu posiadanie “otwartego umysłu” nie oznacza ślepe wierzenie w ideologie przeznaczonych dla “osób z otwartym umysłem”. Open-minded to umiejętność dania szansy każdej ideologii jednocześnie przepuszczając je przez filtr cynizmu.
Nie ma na świecie osoby idealnej. Każda osoba zasługuje w pewnych momentach na krytykę i nie bójmy się jej wystawiać. Konstruktywna krytyka sprawia, że osoba może się rozwijać. Stać się lepsza. Ewoluować.
Tak samo zachowajcie się względem tego tekstu. Zachęcam do analizy. Myślenia krytycznego. Zobaczcie co jest dobre, a co nie. Z czym się zgadzacie, a z czym nie. Jednak pod żadnym pozorem nie przyjmujcie tego niczym słowa bożego. I nie róbcie tak z niczym. W innym wypadku dołączacie do kultu…
0 COMMENTS